
Czy chcesz, aby Twój blog był lepiej widoczny? 7 prostych kroków w kierunku optymalizacji SEO, która działa
Jak wypozycjonować bloga i posty, aby były widoczne?
Na początek małe żółte światełko: próby zaistnienia wysoko w wynikach wyszukiwarki nie są bułką z masłem – dookoła istnieją tysiące bloggerów, którzy poruszają podobne wątki i też marzą o tym, aby czytało ich jak najwięcej odbiorców. Wszyscy się starają. Niektórzy z nich mają lepsze sytuacje finansowe albo więcej wolnego czasu, więc systematyczność i nieolewanie optymalizacji są tym, co może być Twoim asem (więc wyciągnij go z rękawa, zanim pójdzie do prania 😉 )
Musicie wiedzieć, że nie jestem programistką ani studentką informatyki. Nie jestem też umysłem ścisłym, który wytłumaczy Wam wszystko liczbami i wykresami. Są jednak dwa powody, dla których postanowiłam podejmować się tego tematu i podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami:
- Podczas pracowania w agencji kreatywnej, siedziałam na przeciwko programisty, który zajmował się stricte SEO, więc prawdopodobnie za pomocą dyfuzji powietrza, wchłonęłam bardzo dużo cennej wiedzy i zaraziłam się niektórymi umiejętnościami (pół żartem, pół serio oczywiście. Niemniej kilka razy na mnie psiknął, więc to całkiem logiczne założenie)
- Jestem w blogosferze od dobrych kilku lat. Kiedyś działałam pod innym adresem i nie optymalizowałam owej strony w żaden sposób. Dzisiaj, prowadząc KasiaToday (już ponad rok!) zagłębiam się w tematykę optymalizacji, uczestniczę w szkoleniach i konferencjach, nie boję się pytać o wskazówki ludzi, którzy są w tej dziedzinie ekspertami. Obserwuję statystyki, testuję różne techniki i – widzę efekty. A nic tak nie cieszy, jak realny ruch i wiedza, że próby nie idą na marne :O Ostatnio kilku czytelników bloga odnalazło mnie na Instagramie i odezwało się do mnie z własnymi dylematami, prosząc o poradę – napisali, że trafili na KasiaToday poprzez ten i ten post i wspomnieli, że owe wpisy są bardzo dobrze wypozycjonowane. Wow. To dodało mi skrzydeł, sprawdziłam i faktycznie – udało mi się z kilkoma słowami kluczowymi całkiem ładnie wybić! Jak fajnie, że dzięki temu trafiają do mnie nowi ludzie, zainteresowani poruszanymi tutaj tematami. Od tego czasu wierzę w SEO i w to, że warto poświęcać mu, choćby i kilka minut dziennie.
Dzisiaj podpowiem Wam jak pójść w tym kierunku, żeby się nie zmęczyć, nie zniechęcić i co najważniejsze – szybko zauważyć rezultaty. Będą to proste kroki, które łatwo wykonać, nawet jeśli tak jak ja, uważacie się za umysły nieszczególnie ścisłe, albo lekcje informatyki i matematyki zawsze buntowniczo omijaliście. Gotowi? Załóżcie buty, bo za chwilę zrobimy…
7 kroków w kierunku dobrej optymalizacji postów i zaprzyjaźnienia się z SEO
Zapakuj słowa kluczowe w tytuł posta
Zanim w ogóle zaczniesz rytmicznie stukać w klawiaturę i opracujesz pierwsze zdanie wpisu, zastanów się o czym konkretnie będziesz pisać. Jakie słowa kluczowe można z tego tematu wyciągnąć? Fraza kluczowa to słowa, które potencjalnie wpisze Twój czytelnik, zanim do Ciebie trafi. Załóżmy, że opracowujesz przewodnik o tym, jak dobrać rasę psa do swojego charakteru. Jakie pytanie zadaje więc sobie Twój idealny czytelnik, jak sformułuje słowa wklepane w okno Google’a? “Jaką rasę wybrać?”, a może bardziej szczegółowo “rasa psa dopasowana do charakteru” ? Wczuj się na moment w rolę osoby, która nie tworzy treści, a jedynie szuka poprzez wyszukiwarkę artykułów, które się jej przydadzą. Pomóż się odnaleźć.
Odnośniki do wewnętrznych linków i podobnych wpisów
Twój wpis nie może być ścianą tekstu i jedną klocowatą bryłą. Nawet profesjonalny alpinista by się po niej nie wspiął 😀 Za chwilę skupimy się na nadawaniu tekstu ładnej formy i rozdzielaniu go na akapity za pomocą nagłówków, ale zacznijmy od czegoś łatwiejszego – linków! Tekst z linkami prowadzącymi do wartościowych, zaufanych stron, będzie widziany przez roboty Google’a bardziej przyjazno-przychylnymi oczami niż te, które nie mają w sobie żadnego adresu. Linki dzielą się na zewnętrzne i wewnętrzne – najlepiej byłoby, gdyby każdy post zawierał choć jeden link zewnętrzny (czyli prowadzący na stronę / bloga, kogoś innego – może np. do jakiegoś wywiadu, który rozszerzy treści, które zawarłeś w swoim artykule?) i dwa linki wewnętrzne, czyli niewykraczające poza Twoją witrynę. Najlepiej, żeby były to linki do pokrewnych tematów, lub wpisów, które też należą do danego cyklu. O, najlepiej zobrazuję to od razu, wrzucając tutaj dwa swoje wewnętrzne linki – jeśli optymalizacja treści blogowych średnio was interesuje, bo skupiacie się aktualnie głównie na Instagramowych postach, zajrzyjcie do tych wpisów na temat optymalizacji Instagrama: Czy shadowban na Instagramie naprawdę istnieje i jak go uniknąć? ; Hashtagi, których lepiej nie używać O, na przykład tak 😉
Edytuj adres wpisu
Tytuły postów są ważne. Tak samo ważne są linki, które do nich prowadzą! Automatycznie linki tworzą się właśnie z tytułów, jednak cóż – tytuły bywają czasami długie i rozbudowane. W linku nie wygląda to dobrze, dlatego tutaj ważny jest minimalizm – najlepiej, aby w zmodyfikować link tak, aby została w nim tylko fraza kluczowa. Spójrzcie teraz na przykład na adres postu, który właśnie czytacie – po mojej domenie znajduje się ukośnik, a dalej właśnie fraza, pod którą chciałabym wypozycjonować ten wpis.
Używaj nagłówków H1, H2, H3
Wielu z nas, przy pisaniu dłuższych tekstów, zapomina o nagłówkach albo zostawia je sobie na później, czyli często “wieczne nigdy” – ja też często się na tym łapię! A tymczasem nadawanie akapitom tytułów, pomaga poprawnie indeksować nasze treści: roboty Google’a wyłapują o czym piszemy, na jakie pytania odpowiadamy i dzięki temu łatwiej zaserwują odpowiednie posty użytkownikom, którzy ich poszukują. Nasze teksty są oczywiście pisane z myślą o odbiorcach, LUDZIACH (ostatnio pisał o tym Jason Hunt), jednak roboty Google’a też muszą je rozumieć i muszą wydawać się im one przejrzyste i czytelne – dzięki temu będą nas bardziej faworyzować i dotrzemy do docelowego czytelnika, któremu chcemy pomóc.
Małe jest piękne, ale Google myśli inaczej
Aby przekazać ważne treści i wyczerpać temat, najczęściej nie wystarczy kilka pojedynczych zdań albo tylko dwa akapity. Google o tym wie, dlatego wyżej pokazuje teksty, które oprócz ładnej formy – czyli np. czytelnych nagłówków H1, H2 i odpowiedniego adresu – są na tyle długie, że wiadomo, że mogą być wartościowe. Wielu z nas wierzy w to, że im krócej i bardziej konkretnie tym lepiej – ta zasada pięknie sprawdza się na łamach mediów społecznościowych. Na Instagramie lub Facebooku mało kto ma ochotę czytać długaśne paragrafy i miliony porad. Jednak strony internetowe i blogi istnieją przecież właśnie po to, aby rozwijały wątki poruszane po łebkach na SM. Wyszukiwarki internetowe kochają długie wpisy, napakowane nagłówkami, poradami i choć kilkoma linkami. Dane podsuwają nam podpowiedź, że najlepszą długość blogowego wpisu byłoby 2450 słów. Nie oszukujmy się – to już poważna ilość :O Sama nie wiem czy podpisywałabym się pod tą wskazówką – mało który artykuł, który czytam dzięki wujkowi Google, faktycznie liczy AŻ TYLE wyrazów.
I jeszcze jedno: jeśli zauważysz, że dany post pięknie się wypozycjonował, nie ulegaj pokusie, żeby go zduplikować. To może mu mocno zaszkodzić. Nie pisz kilkukrotnie na dokładnie ten sam temat – rozszerzaj zagadnienia, ale bez powtarzania identycznych treści 😉
Nie zapomnij o zdjęciach
Nie nazywaj zdjęć “fota102920202020” tylko w tytule umieść jej opis – kto lub co się na niej znajduje, jak zatytułujesz artykuł, do którego je dołączysz? Jeśli korzystasz z Yoast Seo, dołączaj metaopisy zdjęć. Dzięki temu wyszukiwarka odczyta co znajduje się na Twoich fotografiach i szybciej i łatwiej je sobie zindeksuje.
Pozwól sobie pomóc – zainstaluj wtyczkę
Moim dotychczasowym faworytem jest jedna z najpopularniejszych wtyczek – Yoast SEO. Jest prosta i bardzo pomocna – dzięki jej systemowi czerwonych, żółtych i czerwonych świateł, widzę bardzo przejrzyście co powinnam przy danym wpisie poprawić lub o czym zapomniałam. Drugim przydatnym narzędziem jest Google Search Console – to co prawda już nie wtyczka, ale równie godny zaufania pomocnik. Dzięki Google Search Console możemy sprawdzić za pomocą jakich słów kluczowych czytelnicy trafiają na naszego bloga i co takiego wpisują w wyszukiwarkę Google, że lądują właśnie u nas. Czasami można się przy tym pośmiać, więc spróbujcie 😀
. Thats it for now
Podsumujmy wnioski – kumplowanie się z SEO nie jest aż t a k i e łatwe, wiem. Cóż, jak każda przyjaźń, ta też wymaga czasu i poświęceń. Myślę jednak, że jest tego warta (nie jest to kumpel, który kupi Wam pizzę, ale profity i tak będą 😀 ) Nie musisz wprowadzać wszystkich kroków jednego dnia. Lepiej zacząć małymi kroczkami i zmierzać w dobrym kierunku, niż zniechęcić się przy pierwszej próbie i już na zawsze odpuścić sobie optymalizację 😉 Zastosuj choć kilka tipów z dzisiejszego wpisu i niedługo zobaczysz w statystykach miłe niespodzianki – nie chcę brzmieć jak żaden wróżbita Maciej, ale tak będzie 😀
( A na sam koniec – abstrahując od tematu pozycjonowania bloga i postów, choć do niego nieraz jeszcze wrócimy 😀 – gdybyście mieli ochotę na lżejsze treści i zdjęcia z mojej majówkowej wyprawy do Francji i Szwajcarii – zapraszam na IG: PistacjowaTarta )
Leave a Reply