
Coś się kończy, coś się zaczyna. Podsumowanie 2017 roku!
Koniec roku skłania do refleksji. Postanowiłam sobie, że z tego minionego 2017 roku wyniosę wszystko to, co piękne, warte zapamiętania i niosące pozytywne emocje, a cała reszta pójdzie w zapomnienie. Chcę tym razem świadomie odfiltrować optymistyczne chwile, od tych, które przyprawiają mnie o gęsią skórkę, lub automatycznie likwidują uśmiech. Dla nich nie ma już miejsca na dysku mojego blond mózgu! Nie chcę być zmuszona do nabycia pamięci zewnętrznej – chciałabym wszystkie najlepsze wspomnienia trzymać jak najbliżej siebie i móc sięgnąć po ich magiczną moc w momentach zwątpienia. Niech będą zamiennikiem czekolady!
PODRÓŻE
W tym roku postawiłam nie na ilość, a na jakość. Nie było ich wiele, ale były piękne – przepełnione klimatycznymi miejscami i magicznymi odkryciami. Pysznym, lokalnym jedzeniem i długimi spacerami, podczas których prawdopodobnie pobiłam rekord Guinessa w wykrzykiwaniu ‘O jaaa, spójrz na to!’, gdyby zliczyć ich ilość przypadającą na godzinę. Innych, równie radosnych też było sporo! Zdecydowanie najszczęśliwsza jestem wtedy, kiedy zwiedzam świat i mam przy sobie najbliższych ludzi. Uwielbiam wyjazdy w małym gronie, bo nie ma wówczas konfliktu priorytetów i łatwiej ustalić plan działania – więcej też spontanicznych zmian tych planów, bo im mniej osób, tym mniej namawiania 🙂 Bardzo chciałabym, żeby 2018 też upłynął pod znakiem kameralnych, ale szalonych tripów!
MIŁOŚĆ
Wiem, że istnieje, ale końcówka tego roku sprawiła, że odrobinę w nią zwątpiłam 🙂 Ale, ale! Właściwie w tym roku poznałam też kilku świetnych facetów, których powinnam przedstawić kobietom, które nieustannie narzekają, że wartościowi mężczyźni, tak jak tyranozaury, nieodwracalnie wyginęli. Mit obalony! Kilka dni temu, będąc na pograniczu snu, zdałam sobie sprawę z tego, że w tym 2017, na płaszczyźnie damsko-męskiej zraniłam kilka osób (niechcący, ale jak to w życiu bywa – to niestety nieuniknione, mam nadzieję, że karma będzie to miała na uwadze). 2017 przyniósł dużo plot twistów, to na pewno.
Bardzo cenię sobie kontrolowaną samotność, często wolę być sama, niż z kimś, kto na przykład nie rozumie jakichś potrzeb lub ma zupełnie inne. W partnerstwie, tak myślę, wciąż najważniejsze jest obustronne wsparcie, czułość i wspólne spełnianie marzeń. Dzielenie się codziennością i fascynacją do podróży, odkrywania nowości, celebrowania rzeczywistości. Nie z każdym człowiekiem jest to możliwe. Każdy ma inną teorię miłości, wielu ludzi nie odróżnia jej od intensywnego pożądania, lub zauroczenia. Kluczem do sukcesu jest podobno odnalezienie kogoś o mocno zbliżonej definicji – a to trudne, bo nie nosimy pod pachą własnych słowników. Wszystko ujawnia czas 😉 Ale świat pełen jest ciekawych ludzi, więc warto szukać swojej bratniej duszy. Serio. Jeśli jeszcze jej nie odnaleźliście – też życzę Wam tego, żebyście mogli zaśpiewać na cały głos ‘I finally find you’!
Edit: albo “We found love in a hopeless place”, jeśli szukacie w sieci 😛
MARZENIA ZAWODOWE
Najpierw było prawo, ale w 2017 ukończyłam filologię angielską – o dziwo, z zaskakująco dobrymi ocenami w e-indeksie, jak na osobę, która wolała układać strategie marketingowe i retuszować po nocach zdjęcia, zamiast czytać notatki.
Angielski to moja wielka pasja i cieszę się, że wybrałam ten kierunek – jedno marzenie odhaczone! Kolejnym jest ciągłe pogłębianie zauroczenia e-marketingiem, tematyką public relations, copywritingiem, tworzeniem contentu oraz kręceniem filmów krótkometrażowych. To zainteresowania, które towarzyszą mi właściwie od zawsze, więc nie wyobrażam sobie bez nich przyszłości! Trzymajcie mocno kciuki za luty, bo właśnie wtedy rozpocznę przygodę z kolejną pracą, już nie stażem i nowymi klientami. Can’t wait.
FOTOGRAFIA
Chciałam zliczyć zdjęcia, lub chociaż sesje, które wykonałam, ale liczby mnie przerosły – podobno jestem humanistką, więc mam prawo nie lubić matematyki, prawda? 🙁 Choć kiedyś bardzo się przyjaźniłyśmy, więc chyba nielubienie to za mocne słowa 🙂
Udało mi się wybrać 9 ujęć, do których mam największy sentyment ♥
LUDZIE
Poznałam wiele inspirujących, zarażających entuzjazmem i uśmiechem, kreatywnych osób. Wciąż jednak czuję niedosyt! Świat potrzebuje ich w jeszcze większej ilości. Ja też.
MODA
Pod tym względem był to spokojny, ale na swój sposób przełomowy czas. Dojrzałam do docenienia minimalizmu. I dobrze skrojonych jeansów! Polubiłam też marynarki – okazało się, że tę sympatię da się pogodzić ze słabością do białych t-shirtów. Coraz częściej czuję, że szalone eksperymenty mam już za sobą – odkryłam w czym czuję się sobą i jakie fasony zapewniają mi komfort, fizyczny i psychiczny. Zrozumiałam też które kolory kłócą się z moim charakterem – i postanowiłam wykluczyć je z szafy, w ramach garderobianego ostracyzmu. Neonowe, bijące po oczach odcienie zostawię dla innych – ja czuję się w nich nieswojo. Czerwień natomiast pozytywnie wpływa na moją pewność siebie – mój mózg od razu zaczyna produkować pozytywne myśli i komunikaty pokroju ‘hej, wyglądasz bardzo kobieco’. Lubię to uczucie!
Jeśli mogłabym sobie czegoś życzyć na 2018, to przede wszystkim tego, abym za 12 miesięcy mogła stworzyć jeszcze bardziej pozytywny wpis z posumowaniem minionego roku! Przepełniony szczęściem, spełnionymi marzeniami i zdjęciami z kolejnych podróży. Wam też tego życzę! Koniecznie podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami i bilansami 2017 i nadziejami na ten właśnie rozpoczęty ♥
Leave a Reply