Motywacja i inspiracja, Przemyślenia, Życiowe

15 postanowień. 3 na Nowy Rok, a 12 na całe życie!

Przyszykujcie kij i marchewkę. Pomyślałam, że jeśli opublikuję tutaj swoje postanowienia, zamiast spisywać je na przypadkowych kartkach, to przynajmniej się nie zgubią. No i tusz nie wypłowieje zanim dojdzie do początkowej fazy realizacji. Każdy rok inspiruje do myśli o zmianach – ale najczęściej te chwilowe zmiany prowadzą tylko do utrwalenia starych nawyków. Do szybkiej rezygnacji. Zazwyczaj mają finalne założenie efektu, pokroju ‘do końca 2018 schudnę 5 kg’ – i te założenia bardzo szybko stają się nierealne i tracimy zapał. Dlatego moje postanowienia są długoplanowe i wymagają systematycznych, małych kroków, a nie jednego dużego skoku. Bo zanim nauczymy się wysoko i daleko skakać, musimy skupić się na długich i stabilnych kroczkach, ciągle we właściwym kierunku. One też mają moc, żeby zaprowadzić nas bardzo daleko, a nawet i wysoko, jeśli wybierzemy drogę pod górę. A przecież ścieżka o dużym nachyleniu najlepiej formuje pośladki i mięśnie ud, więc warto piąć się wzwyż!

1. Zaakceptuję strach, ale pozbawię go destrukcyjnej mocy

To my decydujemy czy strach stanie się inspirującym do działania przyjacielem, czy też demotywującym wrogiem. Czy zrodzi w nas potrzebę uniesienia wyżej brody i bojowego okrzyku “to nic, że bardzo się boję – przecież i tak to zrobię, yeah”, czy sprawi, że się poddamy, wywiesimy białą flagę i zamkniemy się w sobie. Kiedyś często wolałam się wycofać, niż zaryzykować.  Obrócić się na pięcie i uciszyć lęk przed porażką, ale też odebrać sobie potencjalną satysfakcję i możliwość rozwoju. A przecież ryzyko jest piękne, bo jest bezpośrednio związane z nadzieją i dużą szansą, że jednak się uda! Mam nadzieję, że 2018 będzie przepełniony dowodami tej teorii. Strach jest bliźniakiem Małego Głodu – warto go poczuć i zdać sobie sprawę z jego istnienia, ale zamiast z nim za długo rozmawiać – szybko działać, żeby z nim wygrać, bo jeśli urośnie – będzie trudniej!

2. Powrócę do nauki francuskiego

C’est une bonne idée, n’est-ce pas? Aby dodać sobie motywacji do spełniania tego postanowienia, roczny proces nauki bardzo chciałabym zakończyć weekendem w Paryżu. Także najważniejszy cel: przypomnieć sobie jak zamawia się bagietki i dużą kawę, o!

W zamierzchłej przeszłości chodziłam do dwujęzycznego gimnazjum, w którym męczyli nas ponad 6-7 godzinami francuskiego tygodniowo. No, przynajmniej wtedy używałam czasownika ‘męczyli’ – dzisiaj z przyjemnością cofnęłabym się do tych czasów. W końcu to język miłości! Po długiej przerwie pamiętam coraz mniej, więc muszę zakończyć ten szkodliwy proces zapominania! 🙁

3. Zacznę zagłębiać tajniki tworzenia filmów krótkometrażowych

Hollywood, nadchodzę. Muszę zająć się rozwijaniem tej pasji, póki Angelina Jolie pracuje jeszcze w branży 🙂

4. Przeprowadzę wywiad z 5 osobami z mojej listy

5 to skromna liczba. Od razu nasuwa się pytanie ‘dlaczego tylko z pięciorgiem?’. Od lat tworzę listę ludzi, którzy niesamowicie mnie inspirują – nie jest ona przesadnie długa, ale ma dla mnie BARDZO duże znaczenie. To dzięki tym ludziom uwierzyłam, że sztuka ma sens, a fotografia, tworzenie treści i e-marketing to sposób na życie, nawet kiedy wszyscy z mojego najbliższego otoczenia powtarzali, że to tylko bezmyślna strata czasu. Oni uchowali moje najgłębsze marzenia przy życiu. To właśnie oni sprawili, że zrozumiałam, że jeśli bardzo się czegoś pragnie, to można to zrealizować, niezależnie od wszystkiego (chociaż przecież już Puchatek o tym wspominał! Chyba miał u mnie mniejszy autorytet… 😉 )

To oni swoją twórczością wywołują w moich oczach dziki błysk i dbają o to, aby mój dentysta miał robotę, bo nieustannie zbieram szczękę z podłogi. Są genialni. To co robią uleczyło mnie z niejednej życiowej minidepresji i postawiło na nogi po serii momentów zwątpienia. Chciałabym poznać ich osobiście, dotrzeć do ich genialnych umysłów i przy okazji przybliżyć Wam ich kreatywność. Są wśród nich fotografowie, reżyserowie, dziennikarze, pisarze, poeci, bloggerzy, psychologowie… Odgrywają wiele ról, są od siebie diametralnie różni, ale wszyscy zaskakują niesamowitymi pomysłami. Są porozrzucani po całym świecie, więc niestety nie do wszystkich łatwo dotrzeć 🙁 – ale wierzę w to, że się uda! W tym roku, na dobry początek, chciałabym porozmawiać z 5 z nich. Uśmiecham się z ekscytacją już na samą myśl!

5. Przeczytam 3 razy więcej książek niż w minionym roku!

To duże wyzwanie, biorąc pod uwagę to, że moja doba się przecież nie wydłuży – a obowiązków ciągle przybywa, zamiast ubywać. Wierzę jednak w to, że determinacja to połowa sukcesu i jeśli czasami zrezygnuję z rytuału godzinnego przeglądania dziwnej części internetu, na rzecz pachnących świeżą celulozą kartek, to uda mi się to postanowienie zrealizować. Najwyżej będę wybierała bardzo krótkie książki! 😀

6. Nie będę zapominała o dbaniu o siebie

Dbaniu o te 169 centymetrów mnie. Nie zawsze dobrze je traktuję: faszeruję śmieciowymi kaloriami, ociekającymi konserwantami, tłuszczami trans, zaniedbuję nawilżenie jego najbardziej suchych partii, udaję, że nie wiem, że potrzebuje treningu i rozciągania, aby prawidłowo funkcjonować. Siedzę za biurkiem, noga założona na nogę, nieruchomo w jednej pozycji przez kilka długich godzin. Na razie dzielnie znosi te tortury codzienności, ale boję się, że kiedyś mi je wypomni, więc chcę w porę je przeprosić!

Początkowe założenia są takie:

  • codziennie zrobię mini-trening, albo chociaż co najmniej 40 minutowy spacer (szybkim marszem, a nie leniwym człapaniem – adnotacja dla mojego wewnętrznego leniwca!)
  • do mojej porannej rutyny wprowadzę 5-10 minutowe rozciąganie – tak na dzień dobry, dla zaspanych mięśni
  • 2 x w tygodniu zamienię się na 20 minut w zombie i nałożę na twarz nawilżającą maseczkę w płachcie
  • będę częściej sięgała po napar z czystka – przynajmniej 1 kubek dziennie (na początku smakuje trochę odpychająco, ale jestem już na etapie przyzwyczajenia, także powinno się udać!)
  • zainwestuję w bardzo dobre peelingi i sole do kąpieli i będę częściej czytała w wannie (nie topiąc przy tym książek 😮 )
  • wyciągnę  blender i zacznę blendować najróżniejsze witaminy. Szpinak z pomarańczą. Mrożone maliny z jabłkiem. Jarmuż z grejpfrutem. Lista jest długa, a biedny sprzęt wciąż się kurzy…

7. Przestanę martwić się tym, co pomyślą inni

Długo zwlekałam z podjęciem decyzji o rozpoczęciu spełniania swoich marzeń, bo chwila, chwila – co pomyśli o mnie moje otoczenie? Dowiedzą się, że zostałam bloggerką i przykleją łatkę pustej, naiwnej, płytkiej blondynki. Pomyślą, że nie mam w życiu ważniejszych aspiracji i że muszę być narcystyczna – lub przeciwnie, przepełniona kompleksami, żeby pokazywać w sieci swoją twarz i swoje myśli. Wyśmieją moje banalne pomysły. Z resztą, chwila, moment – kto to będzie w ogóle czytał?!

Tak, taki dialog, a właściwie monolog, prowadził w mojej głowie mój własny mały sabotażysta. Często nie tylko złośliwie szeptał, a złowrogo krzyczał. Jedna część mnie mu przytakiwała, ale druga odważyła się tupnąć nogą i odwarknąć ‘nie masz wcale racji’.

I już na początku zauważyłam, że to wszystko szybko przestaje mieć znaczenie. Niech myślą co tylko chcą! Stwierdzą, że to co robię jest próżne i głupie?  Mogą tak uważać – robię to dla siebie i dla ludzi, którzy we mnie wierzą, a nie dla nich. Pomyślą, że jestem powierzchowna? To tylko myśli, niespójne z tym, co czuję w środku, a to uczucie jest przecież najważniejsze. Dopóki żyję w zgodzie ze swoimi wartościami, wiem, że nigdy taka nie będę i te negatywne myśli i osądy nie staną się obiektywną prawdą. Powiedzą, że moje działania są bezcelowe? Ja widzę cel: to mnie uszczęśliwia.

Kiedy uzależniamy nasze działanie od aprobaty innych, stoimy w miejscu i maksymalnie hamujemy swój rozwój i szczęście.

Rezygnować z radości, marzeń i możliwości wzrostu, bo ktoś może się zaśmiać, albo oznajmić, że to głupie? Come on, nie warto. To dopiero byłoby warte śmiechu!

8. Będę częściej karmiła świnkę.

Na ten moment hoduję aż trzy – pierwsza zamiast obroży nosi kartkę: na pro kamerę.

Żartuję, oszczędności przechowuję na koncie, nie w skarbonkach (chociaż one naprawdę istnieją, jednak pełnią symboliczną rolę), ale naprawdę mam zamiar skupić się na systematycznym odkładaniu na mniejsze i większe marzenia.

9. Położę  przy łóżku notatnik i będę zapisywała wszystkie nocne pomysły

Zazwyczaj po przebłysku weny twórczej szybko zasypiam, a wszystkie myśli razem ze mną. Rano budzimy się osobno i już nie chcą do mnie wrócić.

10. Lepiej zorganizuję przestrzeń dookoła siebie.

I będę systematycznie dbała o to, żeby nie zakradał się do niej chaos. Zamiast raz w miesiącu organizować akcję pt ‘gdzie w tym pokoju ukryło się łóżko?’, lub ‘pod którą stertą papierów leży karnet na siłownię’, będę zawsze odkładała wszystko na swoje miejsce i zaoszczędzę tyle czasu i nerwów. Tak.

11. Będę otwarta na nowych ludzi

I zamiast narzekać, że otacza mnie niewiele osób o twórczej i wrażliwej duszy, będę wychodziła im na przeciw i przebywała w miejscach, w których można je spotkać. Wystawy, różne eventy branżowe, spotkania autorskie. Bo najłatwiej się żalić, że jest jak jest – a wystarczy rozejrzeć się dookoła,  otworzyć trochę szerzej oczy i uszy, a nagle wszystko staje się łatwiejsze i rzeczywistość wygląda nieco inaczej. Przybiera inne barwy, którym już nieco bliżej do pudrowego różu.

12. Będę robiła więcej zdjęć!

Jeszcze więcej, bo każda chwila, każda podróż, każda twarz na to zasługuje. Chcę tworzyć wspomnienia i uwieczniać najpiękniejsze momenty, aby trwały dłużej i by powroty do nich były możliwe.

Tylko czy dyski na moim komputerze (te zewnętrzne i wewnętrzne) to udźwigną?!

13. Stworzę zdrową równowagę pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym

Znajdę balans, który będzie mi zapewniał spokój. Harmonię, która sprawi, że wieczorem będę zasypiała z uśmiechem spełnienia na ustach, a nie kołatającym sercem, które wypełnia stres, że znowu o czymś zapomniałam. Że minął kolejny dzień, a ja nie zdążyłam porozmawiać z najbliższymi mi ludźmi. Że znowu zaniedbałam wartościowe relacje. Że kocham tych wspaniałych ludzi, którzy są w moim życiu, ale uciekając przed goniącymi deadline’ami i natłokiem obowiązków, uciekłam też przed celebrowaniem codzienności i bliskości z nimi. Nie, nie tak chcę żyć – bo slow life leży trochę w mojej naturze i nie chcę się jej wypierać. Uwielbiam delektować się chwilą, cieszyć się małym szczęściem, które moje oczy, niczym szkło powiększające, rozszerzają i wydłużają. Intensyfikują jego znaczenie i odbijając jego światło, równocześnie w magiczny sposób go doświetlają, aby było bardziej wyraźne. Małe szczęście czasami dostarcza największej radości. Nie potrzebuję milionów na koncie i sprzętu za setki tysięcy – bo co mi po tym, jeśli nie będę miała ramienia, na którym mogę zasnąć, oglądając w nocy nowy film Allena? Co mi po tym wszystkim, jeśli nie będę miała obok osoby, którą będę mogła chwycić za rękę i porwać na szalony spacer o 3 nad ranem? Czasami bardzo późno kładę się spać, usypia mnie szum wyłączającego się komputera. Zamykam oczy, a pod nimi kłębią się myśli, że nie mam już nawet siły wystukać ludziom, których kocham, że są dla mnie ważni. Lub po prostu ‘dobranoc’. Nie chcę już tych wyrzutów sumienia.

14. Nie pozwolę, aby świat pozbawił mnie mojego optymizmu i wiary w dobro

W minionym roku kilkukrotnie traciłam wiarę w ludzi. Na szczęście każdorazowo wracała! Czasami łapię się na tym, że zakładam z góry, że wszyscy dookoła mnie mają tą samą mentalność, moralność i podobne poglądy – a przecież ile par oczu, tyle spojrzeń na świat. Byłam świadkiem wielu sytuacji, kiedy ktoś o niejasnych intencjach dochodził dalej niż uczciwy znajomy, a kłamstwa nigdy nie wychodziły na jaw i uchodziły mu płazem. Nie zawsze wartościowa treść wygrywa z nic nie wartym krzykiem. Życie jest nieprzewidywalne, ludzie również, ale osobiście mocno wierzę w to, że dobro zawsze wraca, a karma istnieje i pozytywna energia może nas zaprowadzić najdalej 🙂

15. Zawsze z tyłu głowy będę miała myśl, że liczy się jakość, a nie ilość

Związków, przyjaźni, współprac zawodowych, rozmów i ludzi, którzy pojawiają się w moim życiu. Bo cyferki i wysokie statystyki mogą robić wrażenie, ale nie przynoszą szczęścia. To to co wartościowe, nawet w najmniejszej dawce uszczęśliwia. Jedna kostka pysznej czekolady rozpieści podniebienie o wiele bardziej niż tona wyrobów czekoladopodobnych. Wiele rzeczy w życiu tak właśnie działa.



Spełniajmy Nasze postanowienia – tego życzę i sobie i Wam! Koniecznie podzielcie się ze mną swoimi planami i przemyśleniami! 🙂

. M o g ą   C i ę    t e ż    z a i n t e r e s o w a ć :

Leave a Reply